Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Skrzyński Aleksander. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Skrzyński Aleksander. Pokaż wszystkie posty

26-05-10 Napluł Pan Marszałek na wielu, a za dwa dni wodę spuści

Skonfiskowany wywiad Marszałka PIŁSUDSKIEGO w „Kurierze Porannym” z 10 maja 1926 r.

Ponieważ dzisiaj właśnie zakończony został niezmiernie dziwny w swym przebiegu kryzys gabinetowe, w czasie którego Pan Prezydent odwoływał się do opinii Pana Marszałka, czy można prosić Go o wyrażenie poglądu na przeżyte świeżo wypadki ostatnich dni ?

Nie uważam tego procesu za zakończony, gdyż kilkakrotne próby p. Witosa nie udawały się jedynie z przyczyny nieumiejętności albo niechęci tego pana uwzględniania interesów moralnych państwa. Państwo bowiem ma dwie funkcje wyraźnie państwowe i wyraźnie z jego bytem związane: wojsko i politykę zagraniczną, to znaczy stosunki z innymi państwami. Te dwie funkcje, jak zawsze twierdziłem, nie mogą podlegać fluktuacji gry zawistnych partii, gdyż system taki prowadzi nieuchronnie państwo do zguby i demoralizuje oraz degeneruje obie te funkcje. Takie było moje zdanie, gdy jako Naczelnik Państwa z trwogą patrzyłem w przyszłość, widząc rozigranie namiętności partyjnych w stosunku do tych właśnie dwóch państwowych „Par excellence” funkcji. Jak w poprzednim kryzysie, gdy padał p. Władysław GRABSKI, tak i w tym, gdy upadał p. Aleksander SKRZYŃSKI, stanąłem w obronie funkcji wojska i dlatego wyłącznie o tym będę mówił.
Pan Wincenty WITOS znany jest w historii państwa głównie z bezceremonialnego stosunku do wszystkich funkcji państwowych. Dobór jego kolegów w obecnym gabinecie przypomina mi rząd, utworzony ongiś z wielkim hukiem i hałasem , a co do którego zdecydowałem, iż nie mogę żaden sposób łączyć mego nazwiska z takim właśnie rządem. Wiedziałem bowiem z góry, że wraz z powstaniem takiego rządu idą przekupstwa wewnętrzne i nadużycia rządowej władzy bez ceremonii we wszystkich kierunkach dla partyjnych i prywatnych korzyści. Na ministrów wojska od tego czasu zaczęto dobierać generałów, którzy by mieli sumienia giętkie, zdolne do uprawiania – jak ja nazwałem – handlu posadami i rangami dla wygody takiego czy innego stronnictwa, takiego czy innego potrzebnego posła, takiego czy innego wygodnego kupca – jednym słowem takiego czy innego człowieczka. System demoralizacji wojska, które, nie mając praw wyborczych, ma jedynego przedstawiciela swych interesów i potrzeb w osobie ministra przy odpowiednim doborze tego ministra, zaczął święcić swoje triumfy nie przy kim innym, jak przy p. Wincentym WITOSIE.
Przypominam też z owych czasów, że wobec mego przeciwstawienia się temu systemowi w stosunku do wojska, zastosowano względem mnie osobiście środki bardzo niedowcipne, ale za to bardzo hańbiące. Otaczano mnie płatnymi szpiegami, przekupywano pieniędzmi i awansami każdego, kto mnie – byłego Naczelnego Wodza – zdradzał, szukano, jak to śmiem twierdzić, mojej śmierci.

Pan Marszałek ma na myśli rząd Witosa ?

Tak. Trwało to przez cały czas rządu p. Witosa i jego szlachetnych kolegów i dowodzenia wojskiem p. Generała SZEPTYCKIEGO. System ten w inny sposób, bardziej – że tak powiem – rozlewny, był stosowany i przy następnym ministerium p. Władysława GRABSKIEGO wraz z Władysławem SIKORSKIM.
Gdy więc na szczęście dla Polski padły oba ministeria, ministeria rozwydrzenia partii, dzielących Polskę na szmatki na rzecz każdej partii i każdego stronnictwa, zostały po nich duże deficyty państwowe i ogólne, daleko idące zubożenie. Odbiło się to dotkliwie i na wojsku. Budżet wojskowy został w jednej chwili zmniejszony do połowy. Minister spraw wojskowych mieć obecnie musi do czynienia z dziesiątkami kryminalnych spraw o nadużycia pieniężne, popełniane przez protegowanych obu kiepskiej pamięci rządów: p. Wincentego Witosa i p. Władysława GRABSKIEGO. Obciążać zaś te kryminały i nadużycia mają nie winnych, lecz zubożały nagle o połowę budżet wojska. Toteż przestrzegałem Pana Prezydenta i przy pierwszym i w obecnych kryzysach przed pomijaniem normalnych interesów wojska.

Jak należy rozumieć ten moralny interes wojska ?

Moralne interesy wojska polegają nie na czym innym, jak na pogodzeniu faktu, że wojsko nie jest wyborcą, a więc nie ma pełnych praw obywatelskich, z innym faktem – musem służby w stanie wojskowym, z poczuciem gotowości poniesienia śmierci nie dla siebie, a dla państwa. Moralność zaś publiczna wyklucza z góry niebezpieczeństwo poniesienia śmierci dla poszczególnego stronnictwa lub poszczególnych posłów, gdy tacy panowie, jak p. Wincenty WITOS i jego koledzy, negliżując honor służby i korzystając z faktu, iż wojsko nie jest ich wyborcą, brudną nieraz ręką często mącili sumienie wojska. Ale niech ci panowie nie sądzą, że to, co się działo w stosunku do kas państwowych, - używanie pieniędzy skarbowych na przekupstwa, szpiegowanie takich czy innych nieprzyjaciół partyjnych czy osobistych – jest nikomu nieznane. Jest to przecież tajemnicą poliszynela. Wątpię więc, aby gdziekolwiek w wojsku chciano połączyć zjawisko swojej śmierci z takim stosunkiem do rządu podobnego gatunku.
W ogóle negliżowanie funkcji państwowych, brak szacunku dla służby państwu – jest charakterystyczną cechą rozumowań panów posłów i senatorów. Wyobrażają sobie oni bowiem, iż każdy człowiek, pozostający w służbie państwa, zmieniać się musi w zależności jedynie od tego, jak, powiedzmy, wspólnie przy bufecie sejmowym pili wódkę czy kawę, p. Wincenty WITOS z p. MARKIEM czy p. CHĄDZYŃSKIM, jaki: kwaśny, czy wesoły uśmiech miał p. Stanisław GRABSKI w rozmowie z p. Feliksem PERLEM (niedawno były to bardzo miłe uśmiechy), czy z p. CHACIŃSKIM. Wyobrażać sobie, że ludzie nieznikczemniali mogą do tych wielkich zdarzeń przywiązywać wagę, może tylko p. Wincenty WITOS.

Przy przeszłym kryzysie Pan Marszałek wymieniał kandydatów na ministrów spraw wojskowych. Obecnie również p. WITOS rozgłaszał, iż teka wojska będzie obsadzona w porozumieniu z Panem Marszałkiem. Czy coś podobnego miało miejsce ?

Ależ nigdy ! Przede wszystkim nigdy bym nie wybrał wymienionego już w pismach kandydata (gen. Juliusz MALCZEWSKI). W ogóle byłoby wielką naiwnością wierzyć w podobne nonsensy, że p. WITOS, który dba więcej o wybory, niż o cokolwiek innego, mógł wyrzec się swojej – o ile wiem – zasadniczej myśli używania wpływów wojskowych nie dlaczego innego, jak dla swoich partyjnych interesów. Było to jego zasadniczą myślą, którą mi nieraz wyrażał, jako Naczelnikowi Państwa, w okresie zbliżających się wyborów. Wtedy szermował szeroko, wbrew memu pozwoleniu, moim nazwiskiem, nie przez kogo innego, jak przeze mnie, szukając pomocy wpływów wojskowych dla swojej partii.

Znaczy więc, że przy obecnym kryzysie został zatracony interes państwa, ocalony w zeszłym kryzysie przez wyeliminowanie teki wojska z rozgrywki stronnictw sejmowych i pozostawienie jej do dyspozycji Pana Prezydenta ?

Ja tego stwierdzić nie mogę, gdyż nie jestem poinformowany o stanowisku Pana Prezydenta w tej sprawie. Być może, że domysł pana jest słuszny, gdyż to bardzo patrzy zarówno na p. Wincentego Witosa, jak i na jego kolegów.

O ile rozumiem sens wytworzonej sytuacji, powrót Pana Marszałka do wojska ulegnie zwłoce ?

Naturalnie. Pan widzi, iż ze swej strony nie robię ani kroku dla podtrzymania tak jaskrawego przekroczenia moralnych interesów państwa i moralnych interesów wojska. I staję do walki, tak, jak i poprzednio, z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partii i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści.

jerzy@milek.eu.org

26-04-29 Dwa tygodnie do przewrotu, a Pan Marszałek jak panienka paluszkiem grozi, bo on nie dyktator ...

Wywiad w „Nowym Kurierze Polskim” z dnia 29 kwietnia 1926 r.

Czy przeżywamy kryzys parlamentaryzmu ?

Przeżywamy na pewno, i przeżywamy go w ostrzejszej formie, niż cała Europa. Ja osobiście przy narodzinach nowego, obecnego sejmu przepowiadałem to w wybranym gronie osób. Pomiędzy obecnymi byli p. marszałek RATAJ i dzisiejszy premier SKRZYŃSKI. Wyraźnie mówiłem, że to przyjdzie, że przyjdzie kryzys parlamentaryzmu.

W czym widzi Pan Marszałek źródła tego kryzysu ?

Jest jedna sprzeczność zanadto silna, aby nie przejawiała się ona stale i ciągle. Według zasady ustroju parlamentarnego – rząd rządzi, sejm sądzi. Gdy zaś zastępuje ją praktyka, że sędzia jest oskarżony, a oskarżony także sędzią, to wówczas musi nastąpić zanik wszelkiego poczucia odpowiedzialności. Zasada bowiem parlamentów, kiedy dawały one zdrowie ludzkości, polegała na tym, że istniała władza wykonawcza, która była sądzona przez wybrane ciała, zwane parlamentem, czy sejmem. Wtedy zaś, kiedy zaczęła się choroba, to to jest zanik podziału między tym, co jest władzą wykonawczą, a władzą, sądzącą tę władzę, musiało zaniknąć poczucie sprawiedliwości, gdyż nie ma jej tam, gdzie nikt za złe czynności nie odpowiada. To jest charakterystyczna cecha kryzysu parlamentaryzmu wszędzie. Powstaje wówczas jak gdyby zabawa w próby rządów całkiem nieodpowiedzialnych i z konieczności formują się wtedy tylko mafie i konwentykle, ze stałymi z ich strony próbami siadania do rządu, tylko cokolwiek inaczej, niż poprzednio. Jest to stan, który demoralizuje to, co jest rządem, i to, co jest sądem. Musi powstać w takim wypadku coś w rodzaju nierządu, którym jakoby Polska zawsze stała.

Dlaczego zdaniem Pana Marszałka kryzys parlamentaryzmu w Polsce zaznacza się silniej, niż gdzie indziej ?

U nas kryzys parlamentaryzmu zaznacza się bardziej, niż w innych krajach, dlatego, że naród cały – powracając do niepodległości – związał za dużo nadziei z tym, co my nazywamy sejmami, i dlatego z większą goryczą, niż gdzie indziej, odczuwamy doznany zawód.

Czy Pan Marszałek nie widzi dróg wyjścia z kryzysu ?

Z tego, co powiedziałem, wynika jasno, że trzeba oddzielić ściślej rząd, który musi być odpowiedzialny, od prób nieodpowiedzialnego rządzenia. To zdaniem moim na długo wystarczyć może.

Więc ścisłe rozgraniczenie kompetencji ?

Tak jest ! Rządy muszą być sprawowane indywidualnie i dobierane pod kątem indywidualności ich wykonawców. Natomiast próby rządzenia za pomocą jakichś grup ludzkich, za pomocą dajmy na to 444 posłów i 111 senatorów, prowadzą do niepożądanych celów.
Zawsze twierdziłem, że wszelkie próby ze strony rządów zdobycia sobie siły przez wysiłki zadowolenia wszystkich nigdy się nie udadzą. Siła nie może liczyć się z tym, co się komu podoba, a co się nie podoba. Gdy frymarczy, gdy zaczyna się wahać, gdy się załamuje, przestaje być siłą.

Czy Pan Marszałek nie sądzi, że dyktatura jest wyłącznie kwestią człowieka ?

Ja tego nie chcę rozstrzygać !

Czy jednak Pan Marszałek nie podziela opinii, że silny człowiek, który by ujął władzę, łatwiej potrafiłby uporać się z trudnościami ?

Z sejmem, czy bez sejmu ?

Toby już było jego sprawą.

Wpędza mnie pan w pułapkę …. (replikuje Pan Marszałek, żartobliwie grożąc palcem)

Zaczynamy dalsze pytanie: - Dyktatura …

Dyktatura ? - przerywa Pan Marszałek – No i cóż, ubierze pan w nią złodziei ?

Czy dyktatura nie jest wyłącznie kwestią człowieka ? Wziąłby ją Pan Marszałek w swe ręce ?

Stawia pan niekonstytucyjne pytania (groźnie i żartobliwie zarazem woła Pan Marszałek). Powinien pan za to w kozie siedzieć.

Jeśli Pan Marszałek każę ! - przed tymjednak pragnę usłyszeć odpowiedź na moje pytanie.

Ale ja nie odpowiadam, bo nie chcę siedzieć w kozie (śmiejąc się odpowiada Marszałek). Cóż – zagadnienie dyktatury stawało przede mną tyle razy … Ja jednak twierdzę, że w ramach konstytucyjnych praca silnego rządu da się uskutecznić, tylko trzeba uczynić wszystko, by skończyć ze złymi zwyczajami sejmowymi. Albowiem złe zwyczaje sejmowe są gorsze od złej konstytucji.

Ciekawostka – radykalna zmiana priorytetów – to już rząd nie jest tym najgorszym padalcem, to nagle sejm wchodzi na najwyższe podium.


jerzy@milek.eu.org


26-04-21 Marszałek PIŁSUDSKI ostrzega przed generałem Władysławem SIKORSKIM

21 kwietnia 1926 r. przed południem odbyła się w Belwederze konferencja, w której udział wzięli oprócz gospodarza Pana Prezydenta Stanisława WOJCIECHOWSKIEGO, Marszałek Józef PIŁSUDSKI, premier Aleksander SKRZYŃSKI oraz minister spraw wojskowych gen. Lucjan ŻELIGOWSKI.
Rozmowy dotyczyły warunków na jakich Marszałek PIŁSUDSKI ewentualnie wszedł w skład rządu. Głównym warunkiem przedstawianym już od dłuższego czasu jest opracowanie nowej ustawy o najwyższych władzach wojskowych oraz ustalenia ścisłego zakresu uprawnień Prezydenta Rzeczypospolitej w stosunku do wojska i obrony Państwa. Przed końcem rozmowy z Zamku wyszedł premier SKRZYŃSKI, co wiązało się ze sprawami dymisji rządu.
 
(................)
 
 

26-04-21 Prezydent nie przyjmuje dymisji rządu Aleksandra SKRZYŃSKIEGO

Prezydent Stanisław WOJCIECHOWSKI nie przyjął dymisji głównie z powodu braku perspektyw na stworzenie nowego gabinetu oraz konieczności sfinalizowania prac budżetowych.

26-04-21 Prezydent WOJCIECHOWSKI nie przyjmuje dymisji rządu Aleksandra SKRZYŃSKIEGO

26-04-21 Niepodpisane oświadczenie Marszałka o spotkaniu w Belwederze 21 kwietnia 1926

Warszawa, 21 kwietnia 1926 r.

Po konferencji w Belwederze Marszałek PIŁSUDSKI podyktował i polecił podać do prasy niżej przytoczone oświadczenie.

Dla uniknięcia fałszywych plotek i przypuszczeń z powodu pobytu Pana Marszałka PIŁSUDSKIEGO w Belwederze, oświadcza on, że rozmowy, które miały miejsce, nie dotyczyły w żadnym stopniu kryzysu gabinetowego.
Toczyły się one, zgodnie z zaproszeniem Pana Marszałka jeszcze w niedzielę, dokoła próby wypracowania nowej ustawy o najwyższych władzach wojskowych oraz interpretacji Konstytucji w związku z uprawnieniami Prezydenta Rzeczypospolitej w stosunku do wojska i obrony państwa.
Rozmowy były prowadzone w tej materii z Panem Prezydentem, z p. Aleksandrem SKRZYŃSKIM oraz z gen. ŻELIGOWSKIM.
Pan Aleksander SKRZYŃSKI przed końcem rozmowy odszedł.
Pan Marszałek, odkładając wyjaśnienie swego stanowiska, które zajął w tej sprawie, podał jedynie do wiadomości, że na zakończenie rozmów wyraził swoją zupełną nieufność w możliwość szybkiego załatwienia w sejmie nowej ustawy; dalej – zaznaczył, że nie będzie w stanie prowadzić żadnej poważnej rozmowy o swojej pracy w wojsku bez cofnięcia z sejmu leżącej tam dotąd ustawy p. SIKORSKIEGO o najwyższych władzach wojskowych, wreszcie dodał, że ostrzega Pana Prezydenta przed użyciem gen. SIKORSKIEGO w pracy czy to w centralnych instytucjach wojskowych, czy to, jak już słyszał, na stanowisku ministra spraw wewnętrznych.

Coraz częściej i z lubością Pan Marszałem mówi o sobie w trzeciej osobie. Ponadto bark jest oznaczenia, kogo oświadczenie miano opublikować w prasie.

26-04-20 Ministrowie socjalistyczni ustępują z rządu Aleksandra SKRZYŃSKIEGO

Początek ostrego przesilenia rządowego w wyniku którego do władzy na kilka dni doszedł jako premier Wincenty WITOS. Formalnym powodem wycofania przez P.P.S. swych przedstawicieli z gabinetu były próby uzdrowienia finansów publicznych kosztem pakietu socjalnego.



26-04-20 Ministrowie z PPS ustępują z rządu Aleksandra SKRZYŃSKIEGO

26-02-11 Marszałek: o sobie w spiżu, o innych w pomyjach

Warszawa, 11 lutego 1926 r.

Wywiad w „Kurierze Porannym”

Wczorajsze posiedzenie Rady Ministrów wzbudziło rozmowy na temat, czy Pan Marszałek nie nabrał większej ufności, niż przy ostatnim wywiadzie ?

Ależ, panie ! System, o którym w poprzednim wywiadzie mówiłem, święci swój najwyższy tryumf w tym posiedzeniu, gdyż nie kryje się nawet wcale – może dlatego, że już nie potrafi – za żadne zasłony przyzwoitości. Czyż nie jest to zabawnym, gdy dla jednego z obecnych ministrów, który zasiadał również i w poprzednim gabinecie (Stanisław GRABSKI, minister oświaty), powodem, dla którego dowodził dokładnie i szeroko potrzeby zaniechania natychmiastowego wycofania znanej ustawy pana SIKORSKIEGO, jest to, że nie można tego uczynić bez dokładnego namysłu i bez wejścia „in meritum” sprawy na specjalnym posiedzeniu Rady Ministrów. Stąd, widzi pan, wynika, że takiemu panu, który z wojskiem, naturalnie, nigdy nie miał do czynienia, nie wystarcza zdanie człowieka, który ze świeżo sformowanym wojskiem odnosił zwycięstwo za zwycięstwem. Prawdopodobnie ten pan, należąc do pewnego stronnictwa, ma patent na fachowca specjalnie wojskowego. Lecz podziwu godną jest odwaga śmieszności, że roztrząsając tę samą sprawę w poprzednim i upadłym ministerium przed wniesieniem ustawy SIKORSKIEGO do sejmu i będąc, naturalnie, obecnym i czynnym przy roztrząsaniu tejże ustawy w sejmie w ciągu roku, nie ma teraz dosyć tej „pięknotki – ustawy”, a chce się nią nasycić i nalubować raz jeszcze, dyskutując ją „in meritum” w rządzie. Widocznie są argumenty, które silnie łączą obu fachowców wojskowych, pana SIKORSKIEGO i danego ministra.
Byłoby więc dziwnym, gdybym mógł mieć jakąkolwiek ufność, że interesy wojska, oprócz zmniejszenia budżetu i podrzucania biednemu gen. ZELIGOWSKIEMU coraz to nowych deficytów z okresu rządów wojskiem jego poprzednika, znajdą zrozumienie w tym rządzie. Przypuszczam nawet, że zamówioną będzie jeszcze jedna komisja historyczna z nowymi czy dawnymi historykami, z udziałem może innych, lecz dobrze znanych generałów, autorów cennych pism historycznych, dla dowiedzenia, że żadne zwycięstwa nie były moimi, lecz wszystkich „Naczelnych Dowództw”, natomiast moimi były wszystkie deficyty, powstałe ze wszystkich nadużyć, które czyniono podczas wojny i podczas pokoju.

Już kilkakrotnie pozwoliłem sobie niepokoić Pana Marszałka pytaniem w sprawie oficjalnych Jego wypowiedzeń się w sprawach wojskowych. Czy mógłby Pan Marszałek obecnie, choć w pewnej mierze, zadowolić ciekawość publiczną, gdyż wiele osób przypuszcza, że jednak pertraktacje z nim miały miejsce, a nawet rozpowszechnione jest mniemanie, że obecnie w wojsku dzieje się wszystko według zamierzeń Pana Marszałka ?

Znana lojalność moja nakazywała mi powstrzymywać się od wyjawienia niektórych moich jasno sformułowanych i zupełnie oficjalnych oświadczeń. Tak więc zaniechałem opublikowania mego drugiego oświadczenia, złożonego Panu Prezydentowi Rzeczypospolitej po sformowaniu gabinetu p. Aleksandra SKRZYŃSKIEGO, bez obsady teki ministra spraw wojskowych. Nie zrobiłem tego, ponieważ p. Aleksander SKRZYŃSKI wyjeżdżał wtedy za granicę, jako minister spraw zagranicznych, reprezentując w ten sposób Polskę. A chociaż nie należę do czcicieli jego polityki zagranicznej, nie umiem trzymać się zwyczajów tego kraju, nakazujących niektórym nawet stronnictwom kompromitować przedstawicieli swej ojczyzny, którzy ją reprezentują na zewnątrz. Przypomnę z własnego doświadczenia moje wizyty, jako Naczelnika Państwa, w Paryżu i Sinaja, i przypomnę upadek ministra spraw zagranicznych SAPIEHY, gdy reprezentował Polskę na posiedzeniu Ligi Narodów w Brukseli.
Nie chciałem więc i w tym wypadku utrudniać sytuacji p. Aleksandrowi SKRZYŃSKIEMU. Nie chcę zaś teraz, gdy tego zaniechałem poprzednio, roztrząsać tego oświadczenia w całości. Nie mogę jednak nie powtórzyć paru zawartych w nim spraw. Jedna z nich jest dokładnie ilustrowana i obecnym problematem, nad którym tak uporczywie chce sobie suszyć głowę rząd dzisiejszy. Mówiąc o sposobie pertraktacji, które odbywały się w sejmie przed sformowaniem koalicyjnego rządu, pisałem między innymi w swoim oświadczeniu: „Wyrażam przy tym swoją wielką obawę, że zgodni z moim ostrzeżeniem, stronnictwa więcej znacznie dbały o swoje prywatne do państwa interesy, niż o interesy moralne wojska – boję się zaś, że w tych materialnych czasach – i o najzwyczajniejsze elementarne potrzeby żołnierza polskiego”. Proponując kandydatów na posterunek ministra spraw wojskowych Panu Prezydentowi, ostrzegłem go również przed pielęgnowaniem tradycji austriackiej w naszym Sztabie i to w następujących słowach: „Radziłbym dla uzdrowienia stosunków pominąć przy wyborze szefa Sztabu jakiegokolwiek oficera z dawnej austriackiej służby sztabu generalnego, a to dlatego, że wydaje mi się, iż czas już zerwać z tradycjami w naszym Sztabie, najgorszej tradycji austriackiego sztabu generalnego. Oficerowie tego typu tak łatwo, niestety, wpadają w papierowy system biurowych sporów i uzgodnień bez końca, że narażają każdą rozpoczętą pracę na nieuniknione zatrzymanie, wprowadzając brak poczucia odpowiedzialności. Wreszcie mają taką skłonność do sekatur i szykan wszelkiego rodzaju i do tolerowania wszelkich nadużyć lub ukrywania ich dla zużytkowania w celu wymuszania, że przypominają najgorsze czasy panowania „K. Stelle” i personalnych oddziałów w sztabach austriackich”.
Nie chcę i tym razem, jak i w samym oświadczeniu, pominąć zastrzeżenia, które brzmiało: „Nie mogę nie zauważyć przy tym, że nie chcę nie pamiętać serdecznie o tych miłych kolegach z austriackiej służby, którzy w pracy tych kardynalnych wad nie posiadali”. Jeżeli więc pan z dymisji gen. Stanisława Hallera, czy z niewprowadzenia na nowe rządy wojskiem autora ustawy o najwyższych władzach wojskowych wnosić by chciał, że wszystko – jak pan mówi – w wojsku dzieje się według mojej chęci lub rady, to się pan myli. Wszak razem jesteśmy świadkami zjawiska, które scharakteryzowałem w poprzednim wywiadzie, gdy w jego zakończeniu powiedziałem, że praca obecna rządu jest wyrównywaniem drogi do powrotu dwu generałów, którzy najbardziej zaszkodzili wojsku i przed którymi ostrzegałem Pana Prezydenta, p. SZEPTYCKIEGO i p. SIKORSKIEGO.

A więc, Panie Marszałku, bez zmiany ?

Bez zmiany.