Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sikorski Władysław. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sikorski Władysław. Pokaż wszystkie posty

29-03-01 Co mogli generałowie zrobić z grochem i kapustą

02-28 Wesołe budżety, czyli groch z kapustą

W kołach sejmowych prowadzi się teoretyczne dociekania, czy list byłego ministra spraw wojskowych gen. Stanisława SZEPTYCKIEGO zapowiadający wystąpienie do sądu z oskarżeniem o oszczerstwo przeciwko Marszałkowi PIŁSUDSKIEMU w związku z zarzutami o „rozkradanie pieniędzy z budżetów wojskowych na kolacyjki z dziewczynami z domów publicznych” wywrze dalsze konsekwencje.
Koła parlamentarne zwracają uwagę, że list gen. Szeptyckiego zwrócony jest do pozostałych ministrów spraw wojskowych, a więc do gen. Kazimierza SOSNKOWSKIEGO, Władysława SIKORSKIEGO i Lucjana ŻELIGOWSKIEGO. Spośród trzech tych generałów tylko gen. Żeligowski może wystąpić, gdyż jest na emeryturze.
Generałowie Sosnkowski i Sikorski pozostają w służbie czynnej dlatego do sądu odwołać się nie mogą. Przepisy wojskowe wymagają, ażeby gen. Sosnkowski, jako generał inspekcyjny stanął z raportem do swego bezpośredniego przełożonego, a więc do Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych.
Generał Sikorski jest również w służbie czynnej i jest do dyspozycji ministra spraw wojskowych, winien wobec tego stanąć do raportu do ministra spraw wojskowych.
W obu więc wypadkach generałowie ci, gdyby chcieli usłuchać wezwania gen. Szeptyckiego musieliby zameldować się z zażaleniem do Marszałka Piłsudskiego.

26-05-10 Napluł Pan Marszałek na wielu, a za dwa dni wodę spuści

Skonfiskowany wywiad Marszałka PIŁSUDSKIEGO w „Kurierze Porannym” z 10 maja 1926 r.

Ponieważ dzisiaj właśnie zakończony został niezmiernie dziwny w swym przebiegu kryzys gabinetowe, w czasie którego Pan Prezydent odwoływał się do opinii Pana Marszałka, czy można prosić Go o wyrażenie poglądu na przeżyte świeżo wypadki ostatnich dni ?

Nie uważam tego procesu za zakończony, gdyż kilkakrotne próby p. Witosa nie udawały się jedynie z przyczyny nieumiejętności albo niechęci tego pana uwzględniania interesów moralnych państwa. Państwo bowiem ma dwie funkcje wyraźnie państwowe i wyraźnie z jego bytem związane: wojsko i politykę zagraniczną, to znaczy stosunki z innymi państwami. Te dwie funkcje, jak zawsze twierdziłem, nie mogą podlegać fluktuacji gry zawistnych partii, gdyż system taki prowadzi nieuchronnie państwo do zguby i demoralizuje oraz degeneruje obie te funkcje. Takie było moje zdanie, gdy jako Naczelnik Państwa z trwogą patrzyłem w przyszłość, widząc rozigranie namiętności partyjnych w stosunku do tych właśnie dwóch państwowych „Par excellence” funkcji. Jak w poprzednim kryzysie, gdy padał p. Władysław GRABSKI, tak i w tym, gdy upadał p. Aleksander SKRZYŃSKI, stanąłem w obronie funkcji wojska i dlatego wyłącznie o tym będę mówił.
Pan Wincenty WITOS znany jest w historii państwa głównie z bezceremonialnego stosunku do wszystkich funkcji państwowych. Dobór jego kolegów w obecnym gabinecie przypomina mi rząd, utworzony ongiś z wielkim hukiem i hałasem , a co do którego zdecydowałem, iż nie mogę żaden sposób łączyć mego nazwiska z takim właśnie rządem. Wiedziałem bowiem z góry, że wraz z powstaniem takiego rządu idą przekupstwa wewnętrzne i nadużycia rządowej władzy bez ceremonii we wszystkich kierunkach dla partyjnych i prywatnych korzyści. Na ministrów wojska od tego czasu zaczęto dobierać generałów, którzy by mieli sumienia giętkie, zdolne do uprawiania – jak ja nazwałem – handlu posadami i rangami dla wygody takiego czy innego stronnictwa, takiego czy innego potrzebnego posła, takiego czy innego wygodnego kupca – jednym słowem takiego czy innego człowieczka. System demoralizacji wojska, które, nie mając praw wyborczych, ma jedynego przedstawiciela swych interesów i potrzeb w osobie ministra przy odpowiednim doborze tego ministra, zaczął święcić swoje triumfy nie przy kim innym, jak przy p. Wincentym WITOSIE.
Przypominam też z owych czasów, że wobec mego przeciwstawienia się temu systemowi w stosunku do wojska, zastosowano względem mnie osobiście środki bardzo niedowcipne, ale za to bardzo hańbiące. Otaczano mnie płatnymi szpiegami, przekupywano pieniędzmi i awansami każdego, kto mnie – byłego Naczelnego Wodza – zdradzał, szukano, jak to śmiem twierdzić, mojej śmierci.

Pan Marszałek ma na myśli rząd Witosa ?

Tak. Trwało to przez cały czas rządu p. Witosa i jego szlachetnych kolegów i dowodzenia wojskiem p. Generała SZEPTYCKIEGO. System ten w inny sposób, bardziej – że tak powiem – rozlewny, był stosowany i przy następnym ministerium p. Władysława GRABSKIEGO wraz z Władysławem SIKORSKIM.
Gdy więc na szczęście dla Polski padły oba ministeria, ministeria rozwydrzenia partii, dzielących Polskę na szmatki na rzecz każdej partii i każdego stronnictwa, zostały po nich duże deficyty państwowe i ogólne, daleko idące zubożenie. Odbiło się to dotkliwie i na wojsku. Budżet wojskowy został w jednej chwili zmniejszony do połowy. Minister spraw wojskowych mieć obecnie musi do czynienia z dziesiątkami kryminalnych spraw o nadużycia pieniężne, popełniane przez protegowanych obu kiepskiej pamięci rządów: p. Wincentego Witosa i p. Władysława GRABSKIEGO. Obciążać zaś te kryminały i nadużycia mają nie winnych, lecz zubożały nagle o połowę budżet wojska. Toteż przestrzegałem Pana Prezydenta i przy pierwszym i w obecnych kryzysach przed pomijaniem normalnych interesów wojska.

Jak należy rozumieć ten moralny interes wojska ?

Moralne interesy wojska polegają nie na czym innym, jak na pogodzeniu faktu, że wojsko nie jest wyborcą, a więc nie ma pełnych praw obywatelskich, z innym faktem – musem służby w stanie wojskowym, z poczuciem gotowości poniesienia śmierci nie dla siebie, a dla państwa. Moralność zaś publiczna wyklucza z góry niebezpieczeństwo poniesienia śmierci dla poszczególnego stronnictwa lub poszczególnych posłów, gdy tacy panowie, jak p. Wincenty WITOS i jego koledzy, negliżując honor służby i korzystając z faktu, iż wojsko nie jest ich wyborcą, brudną nieraz ręką często mącili sumienie wojska. Ale niech ci panowie nie sądzą, że to, co się działo w stosunku do kas państwowych, - używanie pieniędzy skarbowych na przekupstwa, szpiegowanie takich czy innych nieprzyjaciół partyjnych czy osobistych – jest nikomu nieznane. Jest to przecież tajemnicą poliszynela. Wątpię więc, aby gdziekolwiek w wojsku chciano połączyć zjawisko swojej śmierci z takim stosunkiem do rządu podobnego gatunku.
W ogóle negliżowanie funkcji państwowych, brak szacunku dla służby państwu – jest charakterystyczną cechą rozumowań panów posłów i senatorów. Wyobrażają sobie oni bowiem, iż każdy człowiek, pozostający w służbie państwa, zmieniać się musi w zależności jedynie od tego, jak, powiedzmy, wspólnie przy bufecie sejmowym pili wódkę czy kawę, p. Wincenty WITOS z p. MARKIEM czy p. CHĄDZYŃSKIM, jaki: kwaśny, czy wesoły uśmiech miał p. Stanisław GRABSKI w rozmowie z p. Feliksem PERLEM (niedawno były to bardzo miłe uśmiechy), czy z p. CHACIŃSKIM. Wyobrażać sobie, że ludzie nieznikczemniali mogą do tych wielkich zdarzeń przywiązywać wagę, może tylko p. Wincenty WITOS.

Przy przeszłym kryzysie Pan Marszałek wymieniał kandydatów na ministrów spraw wojskowych. Obecnie również p. WITOS rozgłaszał, iż teka wojska będzie obsadzona w porozumieniu z Panem Marszałkiem. Czy coś podobnego miało miejsce ?

Ależ nigdy ! Przede wszystkim nigdy bym nie wybrał wymienionego już w pismach kandydata (gen. Juliusz MALCZEWSKI). W ogóle byłoby wielką naiwnością wierzyć w podobne nonsensy, że p. WITOS, który dba więcej o wybory, niż o cokolwiek innego, mógł wyrzec się swojej – o ile wiem – zasadniczej myśli używania wpływów wojskowych nie dlaczego innego, jak dla swoich partyjnych interesów. Było to jego zasadniczą myślą, którą mi nieraz wyrażał, jako Naczelnikowi Państwa, w okresie zbliżających się wyborów. Wtedy szermował szeroko, wbrew memu pozwoleniu, moim nazwiskiem, nie przez kogo innego, jak przeze mnie, szukając pomocy wpływów wojskowych dla swojej partii.

Znaczy więc, że przy obecnym kryzysie został zatracony interes państwa, ocalony w zeszłym kryzysie przez wyeliminowanie teki wojska z rozgrywki stronnictw sejmowych i pozostawienie jej do dyspozycji Pana Prezydenta ?

Ja tego stwierdzić nie mogę, gdyż nie jestem poinformowany o stanowisku Pana Prezydenta w tej sprawie. Być może, że domysł pana jest słuszny, gdyż to bardzo patrzy zarówno na p. Wincentego Witosa, jak i na jego kolegów.

O ile rozumiem sens wytworzonej sytuacji, powrót Pana Marszałka do wojska ulegnie zwłoce ?

Naturalnie. Pan widzi, iż ze swej strony nie robię ani kroku dla podtrzymania tak jaskrawego przekroczenia moralnych interesów państwa i moralnych interesów wojska. I staję do walki, tak, jak i poprzednio, z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partii i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści.

jerzy@milek.eu.org

26-04-21 Niepodpisane oświadczenie Marszałka o spotkaniu w Belwederze 21 kwietnia 1926

Warszawa, 21 kwietnia 1926 r.

Po konferencji w Belwederze Marszałek PIŁSUDSKI podyktował i polecił podać do prasy niżej przytoczone oświadczenie.

Dla uniknięcia fałszywych plotek i przypuszczeń z powodu pobytu Pana Marszałka PIŁSUDSKIEGO w Belwederze, oświadcza on, że rozmowy, które miały miejsce, nie dotyczyły w żadnym stopniu kryzysu gabinetowego.
Toczyły się one, zgodnie z zaproszeniem Pana Marszałka jeszcze w niedzielę, dokoła próby wypracowania nowej ustawy o najwyższych władzach wojskowych oraz interpretacji Konstytucji w związku z uprawnieniami Prezydenta Rzeczypospolitej w stosunku do wojska i obrony państwa.
Rozmowy były prowadzone w tej materii z Panem Prezydentem, z p. Aleksandrem SKRZYŃSKIM oraz z gen. ŻELIGOWSKIM.
Pan Aleksander SKRZYŃSKI przed końcem rozmowy odszedł.
Pan Marszałek, odkładając wyjaśnienie swego stanowiska, które zajął w tej sprawie, podał jedynie do wiadomości, że na zakończenie rozmów wyraził swoją zupełną nieufność w możliwość szybkiego załatwienia w sejmie nowej ustawy; dalej – zaznaczył, że nie będzie w stanie prowadzić żadnej poważnej rozmowy o swojej pracy w wojsku bez cofnięcia z sejmu leżącej tam dotąd ustawy p. SIKORSKIEGO o najwyższych władzach wojskowych, wreszcie dodał, że ostrzega Pana Prezydenta przed użyciem gen. SIKORSKIEGO w pracy czy to w centralnych instytucjach wojskowych, czy to, jak już słyszał, na stanowisku ministra spraw wewnętrznych.

Coraz częściej i z lubością Pan Marszałem mówi o sobie w trzeciej osobie. Ponadto bark jest oznaczenia, kogo oświadczenie miano opublikować w prasie.

26-03-22 Generał Władysław SIKORSKI imienin Marszałka nie zaszczycił

Lwów, 22 marca 1926 r.

We Lwowie odbyła się uroczysta akademia na cześć Marszałka PIŁSUDSKIEGO. Chyba z okazji przebrzmiałych imienin.
Uderzała na akademii całkowita nieobecność przedstawicieli sfer wojskowych.
Dowódcą Okręgu Korpusu we Lwowie był generał Władysław SIKORSKI

26-02-23 Mówić o Sobie w Trzeciej Osobie - Wywiad w "Expressie Porannym"

Warszawa, 23 lutego 1926 r.

Wywiad Marszałka PIŁSUDSKIEGO w „Expressie Porannym”

Czy można prosić Pana Marszałka o podzielenie się z opinią publiczną wrażeniami z piątkowej uchwały Rady Ministrów w sprawie ustawy o organizacji naczelnych władz wojskowych ?

Czy pan kiedy słyszał jedno nadzwyczajne słowo lwowskie, trudne do wymówienia, lecz za to zupełnie odpowiadające na postawione pytanie, a mianowicie słowo „zakałapućkać”. Zawsze je z trudem wymawiałem, albowiem mam organiczny wstręt do czynności, którą ono określa.
Zdaniem moim więc sprawa została należycie „zakałapućkana” i cel, który miał rząd, został w ten sposób osiągnięty. Zgodnie z przepowiednią, którą dałem, zostało powiedziane i „tak”, które oznacza „nie” i „nie”, które oznacza „tak”. Byłem zresztą na to zupełnie przygotowany.

Więc Pan Marszałek sądzi, że celem rządu było niedopuszczenie go do wojska ?

Ależ panie. Każdy wywiad z panem kończyłem określeniem istotnego celu tego rządu w sprawie wojska. Torowane są drogi nie dla kogo innego, jak dla tych generałów, którzy byli bardzo wygodni dla innych, nie związanych w wojskiem celów, dla gen. SZEPTYCKIEGO i SIKORSKIEGO.
Weźmy tylko chociażby fakty z najświeższej doby. Gdzieś we Lwowie jakieś pieski dziennikarskie wydają durne pisemko, którego fachem było ubliżanie Józefowi PIŁSUDSKIEMU. Kilku legionistów, obrażonych w ten sposób w swoich uczuciach, zamanifestowało tę obrazę na policzkach tych jegomościów. Mogliby, naturalnie, odpowiadać, jak to zawsze bywa, z wolnej stopy. Lecz gęba takich panów jest zbyt droga dla rządu i legioniści, jako wydziedziczeni z beneficjów Polski, zostali – jak słyszę – zaaresztowani. Jednocześnie zaś prowadzi się namiętną obronę, urzędowymi zupełnie krokami, beneficjowych typów generalskich.
Oczekuję też, jako oznaki powrotu do tej cudownej – widocznie rządowi bardzo miłej – ery, otoczenia Marszałka Polski szpiegami i agentami politycznymi, jednym słowem powrotu systemu pp. SZEPTYCKIEGO i SIKORSKIEGO, - wygodnych niezmiernie dla tych rządów, z którymi ja osobiście nie pracowałem. A wiadomo przecież zupełnie wyraźnie – z czego się bardzo cieszę – kto w tym „zakałapućkaniu” występował przeciw moim żądaniom.

Pan Marszałek ma na myśli przebieg piątkowego posiedzenia Rady Ministrów ?

Tak jest. Przecież ogłoszono, że przeciw moim żądaniom występowali pp. Stanisław GRABSKI, ZDZIECHOWSKI oraz KIERNIK i OSIECKI, - przedstawiciele klubów, które ongiś charakteryzowały rząd, przy którym, gdy tylko został sformułowany, odszedłem od wszelkiej pracy państwowej i wytłumaczyłem swoje ustąpienie w przemówieniu w sali Malinowej. (Hotel „Bristol” w Warszawie, 3 lipca 1923 r.)
Rząd ten z tak wielkim hukiem i hałasem formowany, w kilka miesięcy zakończył swój marny żywot, pozostawiwszy po sobie trudne już do „zakałapućkania” dziedzictwo. Widocznym jest zatem dla mnie, że ta wilka sprzeczność, nawet nie poglądów i przekonań, lecz sposobów postępowania w stosunku do państwa nie została po upływie dwóch i pół lat usunięta przez tych panów i widocznie istnieje w nich dostatecznie wyraźny powód do obaw przed moim powrotem do życia państwowego.

Rozumiem, że niezmiennym warunkiem tego powrotu jest wycofanie znanej ustawy z Sejmu.

Naturalnie. Skoncentrowałem umyślnie swoje warunki dla pertraktacji jedynie na ustawie SIKORSKIEGO, jako na nadzwyczajnie cennej perełce całego uprzedniego systemu, wiedząc z góry, że na tym przełamać się musi system patrzenia na moją pracę w państwie i na służbę w wojsku.
Postawiłem to tak wyraźnie, że w liście do Pana Prezydenta, który mnie o to pytał, nazwałem tę ustawę „śmierdzącym łóżeczkiem”, które chciano posłać dla mnie, gdy wiedziano, że vox populi, bez względu na wszystko, wołać będzie o mnie w chwilach niebezpieczeństwa.
Dodałem przy tym, że w takie „Śmierdzące łóżeczko” nigdy się nie położę. Rząd więc może pozostać z tym meblem, nie licząc absolutnie na mnie.