Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bartel Kazimierz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bartel Kazimierz. Pokaż wszystkie posty

29-01-28 Wniosek o ustąpienie Ministra Sprawiedliwości Cara nie przeszedł

Bezpośrednio przed rozpoczęciem 40 posiedzenia Sejmu w dniu 28 stycznia, w gabinecie Rządu, obok sali obrad Sejmu, odbyło się pod przewodnictwem Pana Prezesa Rady Ministrów Kazimierza BARTLA posiedzenie Rady Ministrów.

Tematem był oczywiście wniosek Klubu Narodowego o votum nieufności dla Ministra Sprawiedliwości Stanisława CARA. Na sali sejmowej stawił się komplet ministerialny, poza oczywiście Ministrem Spraw Wojskowych.

Po przemówienia Posła Romualda PACZKOWSKIEGO (Związek Ludowo – Narodowy) stanowisko rządowe przedstawił Pan Premier.
Prezes Rady Ministrów Kazimierz BARTEL:

Wysoki Sejmie ! Mam zaszczyt zakomunikować, że Rząd solidaryzuje się z działalnością Ministra Stanisława Cara.
Realizując 9-letnie prace różnych ciał nad uporządkowaniem wymiaru sprawiedliwości, Rząd skorzystał w pełnomocnictw z roku 1926 i spowodował wydanie Rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej, ogłoszonego 7 lutego 1928 r. z mocą obowiązującą od 1 stycznia 1929 r.
stwierdzam, że projekt ustawy, odraczającej wejście w życie tego rozporządzenia nie został konstytucyjnie uchwalony i nie uzyskał mocy obowiązującej. W tej sytuacji Rozporządzenie weszło w życie z dniem 1 stycznia i to bez względu na stosunek Rządu do uchwały sejmowej. Rząd nie miał żadnej podstawy do zmiany lub powstrzymania automatycznego biegu tej sprawy.
Jeżeli wnioskodawcy raczą dopatrywać się w postępowaniu Rządu oczywistego naruszenia Konstytucji, to pogląd taki nie znajduje uzasadnienia w żadnym fakcie, a nie zamierzam twierdzić, żeby mógł opierać się o dowolne, jedynie od okoliczności zależne wykładnie.
Poza owym, rzekomym naruszeniem Konstytucji oskarżacie Panowie Rząd o nielojalny stosunek do Sejmu. Musimy się porozumieć najpierw co do znaczenia słowa „lojalność”. Sądzę, że w stosunkach między wnioskodawcami a Rządem nie może być mowy o tej lojalności bezprzymiotnikowej, stanowiącej element uczucia przyjaźni i będącej zawsze żywą, wzajemną obawą nienarażania się przyjacielowi, niewyrządzania mu najmniejszych choćby przykrości.
Zdaje mi się, że powoływanie się na tę właśnie lojalność nie leżało w intencji wnioskodawców. Ale prócz tej bezprzymiotnikowej lojalności istnieje jeszcze lojalność, będąca pewną formą poczucia obowiązku, tzw. lojalność obywatelska. Polega ona na dotrzymywaniu przyjętych zobowiązań i jest funkcją przymusu wewnętrznego.
Powodując wydanie omawianego Rozporządzenia Rząd przyjął na siebie zobowiązanie respektowania tej ustawy aż do chwili zastąpienia jej inną. Jako autor tej ustawy Rząd miał nie tylko dobre prawo, ale i moralny obowiązek bronienia jej, z czego zarzutu robić mu nie wolno.
Uchwała Sejmu, przesuwająca termin wejścia w życie rozporządzenia, była tylko usiłowaniem dokonania zmiany odnośnego artykułu, była usiłowaniem, które na skutek stanowiska Senatu nie mogło przeistoczyć się w obowiązującą normę prawną.
Prace sejmowe nad nowelizacją rozporządzenia Prezydenta są w toku. Rząd współdziała w nich z najlepszą wolą, ale dopiero siła nowego prawa może pozwolić Rządowi uznać obowiązującą obecnie w dziedzinie ustroju sądów ustawę za wygasłą. Sentymentalny stosunek do tego problemu narażałby powagę nakazów prawnych.
Na zakończenie niech mi będzie wolno stwierdzić, że stanowisko Rządu jest konstytucyjnie poprawne i że odpowiada także warunkom lojalności obywatelskiej.
(....................)

29-01-22 Strzępy meldunków SŁAWOJA - relikwia z posiedzenia Rady Ministrów

Dnia 22 stycznia 1929 roku wezwany zostałem na Radę Ministrów na godzinę pierwszą po południu.
Premier (Kazimierz) BARTEL rozpoczął ją z pewnym opóźnieniem, gdyż niespodziewanie na posiedzenie ministrów przyjechał Komendant. Obrady trwały dwie i pół godziny, z czego koło dwudziestu minut przemawiał sam Komendant.
Jak zwykle – zdanie Jego było ostateczną i bezapelacyjną decyzją w sprawie poruszanej na Radzie. Nikt z obecnych nie śmiał się przeciwstawić się, pod jakimkolwiek względem, opinii i wytycznym wypowiedzianym przez Pana Marszałka.
Udało mi się zabrać na pamiątkę arkusz papieru, na którym w czasie obrad Komendant robił swe notatki i rysunki.
Po Radzie Ministrów, jak zwykle, Pan Marszałek udał się do gabinetu premiera BARTLA.

Trochę więcej o tym posiedzeniu:


01-22 Pan Marszałek Piłsudski na Radzie Ministrów był

28-06-26 Strzępy meldunków SŁAWOJA - dziwna dymisja rządu PIŁSUDSKIEGO

Na urzędzie ministra spraw wewnętrznych widywałem Komendanta dosyć rzadko.
Nawet w czasie wyjazdów Pana Marszałka do Wilna nie zawsze udało mi się być na dworcu, gdyż podróże Komendanta trzymane byłe w całkowitej tajemnicy. Ja sam nie pchałem się, nie chcąc być posądzonym o natręctwo.
Pracowałem w swoim resorcie jak umiałem, nie wiedząc zupełnie, czy praca moja podoba się Komendantowi, czy nie. Kontakt tygodniowy podtrzymywałem z premierem (Kazimierzem) BARTLEM, który koordynował pracę ministrów, bądź w charakterze premiera, lub wicepremiera, gdy premierem był sam Pan Marszałek.
Na posiedzeniach Rady Ministrów i w gmachu Prezydium Komendant bywał bardzo rzadko. Za to premier (Kazimierz) BARTEL bywał dosyć często w Belwederze celem otrzymania od Komendanta ogólnych wytycznych polityki państwowej.
W tych warunkach nadeszło lato 1928 roku i większość ministrów szykowała się do wyjazdu na urlop, gdy gruchnęła wieść, że w dniu 25 czerwca odbędzie się Rada Gabinetowa na Zamku, a więc w obecności Pana Prezydenta.
Zrozumieliśmy od razu, że wobec tego będzie obecny także i Komendant.
Jakoż gdy zebraliśmy się już na Zamku, w sali łączącej adiutanturę z gabinetem Pana Prezydenta, sygnał trąbki, dochodzący z dziedzińca, oznajmił wystąpienie warty pod broń przed Komendantem, a w chwilę potem wszedł do sali Pan Marszałek.
Ubrany był, jak zwykle przy pobycie na Zamku, w błękitny mundur marszałka z odznaczeniami bojowymi.
W lewej ręce niósł Komendant szablę (na długich rapciach), czapkę – maciejówkę i białe rękawiczki. Po przywitaniu się z nami Pan Marszałek wszedł do gabinetu Pana Prezydenta.
W kilka minut później adiutant otworzył drzwi i przez gabinet weszliśmy do dużej narożnej sali z kolumnami, gdzie był ustawiony długi stół, nakryty suknem.
Po przywitaniu się z Panem Prezydentem obsiedliśmy stół i Komendant poprosił o głos, po czym złożył, jako szef gabinetu, dymisję na ręce Pana Prezydenta w imieniu wszystkich obecnych ministrów.
Sprawiedliwość wymaga zaznaczyć, że nikt z nas, ministrów, nie wiedział zupełnie o zamiarze Pana Marszałka podania się do dymisji, ale, oczywista, milczeliśmy z godnością.
Jako motywy dymisji podał Pan Marszałek swoje zdrowie, nie pozwalające Mu zajmować się jednocześnie całokształtem spraw rządu i przygotowywaniem obrony Państwa.
Znacznie ważniejszą jednak przyczyną dymisji Komendanta, jako szefa rządu, jest obecna konstytucja polska i związany z nią tryb i zasięg pracy prezesa Rady Ministrów.
Zdaniem Komendanta – szef gabinetu ministrów, w myśl naszych tradycji, musi pracować ze wszystkimi i często ma pracę podrzucaną przez innych ministrów, czyli musi „niańczyć cudze dzieci”.
Nawet przedstawiciele obcych państw zwracają się z szeregiem rzeczy do premiera, czyli cały świat daje mu „podrzutki”.
O ile zwrócić na to uwagę odnośnych ministrów – podają się oni do dymisji i trzeba ich uspokajać.
Czyli, zdaniem całego świata, prezes ministrów jest „omnipotens” to jest to samo, co „rienpotens”.
Ten stały nacisk najważniejszych spraw na szefa rządu, który przecież jest osobą przejściową, pochodzi ze zbyt małych prerogatyw Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, będącego czynnikiem stałem w życiu Państwa.
A przecież większa jeszcze ilość podrzutków niż do Pana Marszałka szła na pana BARTLA. Stąd zdrowie obydwóch jest już zepsute.
Musi być w państwie czynnik, musi być „ktoś, co może pozwolić albo nie pozwolić”.
Lekarze zabronili Komendantowi żyć dalej „w proteście z samym sobą”, co jest związane z codziennym pozwalaniem i niepozwalaniem na szereg spraw.
Komendant „nie może patrzeć spokojnie” na nieuregulowanie sprawy urzędniczej, której nie udało się mu załatwić …
Protestuje przeciwko temu, że nie załatwił tej sprawy, i to jedynie „z powodu ochrony jej przez ministrów”. Było to przecież łatwe …
Komendant „wpada w pasję”, gdy o tym myśli.
Druga rzecz, która nie udałą się Panu Marszałkowi, to „stanowcze zerwanie z paskudztwami przeszłości … Gdzieś nikły pieniądze, gdzieś kradli” …
System poprawy idzie naprzód, zdaniem Komendanta, ale nie dość szybko i radykalnie. Dowód to, że nawet „omnipotens – nie może.
Ostatnim motywem podania się Komendanta do dymisji jest Sejm, jego praca i zachowanie się oraz stosunek rządu i premiera do Sejmu.
Nie jestem w stanie …. się długo i znosić szubrawstwa sejmowe, to dla mnie fizycznie niemożliwa rzecz !”
Jako przykład może służyć ostatnie uchwalenie budżetu przez Sejm. Na całym świecie w pracy parlamentarnej jest tu dwa „aut”: albo budżet przedłożony przez rząd jest przyjęty przez Sejm, labo nie jest przyjęty.
Na te dwa „aut” jednak w Polsce znaleziono trzecie – całkowita zmiana budowy budżetu, czyli – rozmiękczenie mózgu.
Komendant nie może tego robić.
Cieszy się, że był chory w czasie uchwalania budżetu przez Sejm, inaczej „gnaty byłyby połamane” …
Musi być szef gabinetu, który łatwiej się …
Nie chce z nimi gadać.
Składkowski też …. się, a nie bił po mordzie.
M ...” (Marek), prawnik kauzyperda, prezes socjalistów, oni może chcą straszyć mnie prawniczymi określeniami !!”
Pan Prezydent widzi, że ja szaleję, a mnie nie wolno szaleć” …
Tu musi być człowiek na premiera, który będzie, zdaniem Komendanta, bardziej kompromisowy.
Ja staję, gdy jest burza, bo znam się na tym, ale na drobne rzeczy” … Oni uchwalają wysokość dochodu, którego rząd dać nie może.
Jak Sejm Sejmem – takiej głupoty nie było !!”
Teraz Komendant reasumuje, że do prośby o dymisję zmusza Go: stan zdrowia, sprawa urzędnicza, nieuzgodnienie kompetencji ministrów i sprawa stosunku rządu do Sejmu.
Przekleństwa: „Kab ty cudze dzieci niańczył” - Komendant dłużej znosić nie może.
Jeżeli przyjdą rzeczy poważniejsze w życiu Państwa, Komendant zawsze służy swą osobą Panu Prezydentowi. Obecnie jednak podaje swój gabinet do dymisji.
Gdy Pan Prezydent zechce wezwać kogo innego na szefa rządu, to zawsze znajdzie Komendanta do pracy w wojsku i Generalnym Inspektoracie.
Za kilka miesięcy, jeżeli zajdzie potrzeba, Komendant gotów jest znów stawić się na wezwanie Pana Prezydenta jako szef gabinetu.
Wtedy znów trzeba będzie dobierać inny gabinet, „ale Składkowskiego nie wezmę, bo on się ….”, dodaje Komendant.
Po chwili milczenia, patrząc na mnie, Pan Marszałek mówi: „Ja się zresztą namyślę, ale musi bić jak stupajka !”
Zwracając się do Pana Prezydenta, Komendant proponuje, by nie doprowadzać do tego, żeby „jeden człowiek mógł być stały jako szef gabinetu”, natomiast dobrać trzech, czterech ludzi najodpowiedniejszych i zgranych ze sobą, którzy by rządzili jeden po drugim.
Tylko wtedy możliwa jest ciągłość linii rządów i odpoczynek jednego premiera przez czas gdy pracuje inny. Inaczej szef gabinetu może dojść do choroby i skończyć się.
Obecnie w stanie swego zdrowia Komendant widzi takie samo wyczerpanie i przemęczenie, jak w chwili gdy przestał być Naczelnikiem Państwa. Komendant gorączkuje i zupełnie już nie sypia.
Wyjaśniłem więc powody i mus mojej dymisji. Zastawiam drzwi otwarte dla wybrańca Pana Prezydenta.
Rzecz niemożliwa obecnie do rozgłoszenia. Na razie – niemożliwe to ogłosić.
Ja staję do rozporządzenia każdego premiera, którego wyznaczy Pan Prezydent, ale postawię przyszłemu premierowi jako warunek urealnienie budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych”.
Przez czas formowania nowego gabinetu Pan Marszałek gotów jest jeszcze pełnić swe obowiązki.
Zwracając się do ministrów, mówi, pokazując swoją dłoń: „Jesteście w mojej łapce i nie radzę robić zamieszania !”
Pan Prezydent będzie miał czas robić narady ze mną, prezesem Sejmu i Senatu” …
Tak, jak ja starałem się robić przy Sejmie suwerennym: oni mi przedstawiali kandydatów, a ja ich wyrzucałem przez drzwi” …
Prezes gabinetu musi robić także wszystkie roboty główne, a ministrowie są wobec Sejmu miękcy. Przecież ja mogę wskazać panów, którzy podawali się do dymisji.
Czy to jest omnipotencja prezesa gabinetu ?!
A podań ma – do sufitu ! …
Do Druskiennik przyjechała jedna kobieta aż ze Stanisławowa i mówi: „przyjechałam tu, bo pan bez roboty !!”
Tu Marszałek zamilkł, wyczerpany długim i gwałtownym mówieniem.
Pan Prezydent, zabierając głos, wyraził zadowolenie, że Komendant zgadza się na odpoczynek, leczenie i poprawę swego zdrowia. Pan Prezydent ma nadzieję, że po powrocie do zdrowia, Pan Marszałek wróci znów do decydującej pracy dla Państwa.
Obecnie Pan Prezydent wzywa ministrów do powstania z miejsc celem uczczenia zasług Komendanta jako premiera.
Pan Marszałek zwraca się z ulgą do Pana Prezydenta, mówiąc już półprywatnie: „Rzecz przechodzi do ciebie” …
Zmiana gabinetu ma nastąpić w ciągu siedmiu do dziesięciu dni, przy czym Komendant mówi z westchnieniem:
Mnie kradną lato”.
Lekarze wysyłają Komendanta na południe, ale „tym lekarzom to tak łatwo bredzić”. Dlatego, o ile Pani Marszałkowa będzie mogła wyjechać z powodu zwichnięcia nogi, to Komendant osobiście odwiezie dzieci nad morze.
Żegnamy się z Panem prezydentem i Komendantem.
Zostaje tylko minister (Jędrzej) MORACZEWSKI, którego zatrzymuje Pan Marszałek.
Opuszczamy Zamek pod silnym wrażeniem słów Komendanta. Było to pierwsze ostrzeżenie ze strony Pana Marszałka, że kiedyś będzie musiał odciążyć się w ogromie pracy państwowej.
Na drugi dzień, 27 czerwca 1928 roku, gabinet Komendanta otrzymał dymisję od Prezydenta Rzeczypospolitej.

Tyle gadaniny o zdrowiu, przemęczeniu, nerwach i Bóg wie jeszcze o czym, aby potem "stery rządu" oddać "super zdrowemu" Kazimierzowi BARTLOWI
Jak to nazwać ?

28-05-14 Marszałek niby zdrowy, lecz nie za bardzo

Warszawa, 14 maja 1928 r. (poniedziałek)

Marszałek PIŁSUDSKI przyjął wczoraj w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych wicepremiera Kazimierza BARTLA na dwugodzinnej konferencji.
Wyjazd Marszałka PIŁSUDSKIEGO do Sulejówka ma nastąpić jeszcze w bieżącym tygodniu.

28-04-14 Do wystąpienia Marszałka PIŁSUDSKIEGO w Sejmie coraz mniej czasu pozostało

Warszawa, 14 kwietnia 1928 r.

Wicepremier Kazimierz BARTEL przybył do gmachu sejmowego i odbył godzinną konferencję z marszałkiem DASZYŃSKIM, a następnie powrócił do gmachu prezydium rady ministrów, gdzie przez ponad dwie godziny pracował wspólnie z Marszałkiem PIŁSUDSKIM nad bieżącymi sprawami państwowymi.

27-10-24 Stopniowanie napięcia wokól sesji parlamentarnej; codziennie komunikaty

Warszawa, 24 października 1927 r.

Od godz. 17 do 19 Marszałek PIŁSUDSKI odbył w Belwederze konferencję z wicepremierem Kazimierzem BARTLEM.
Tematem konferencji było ustalenie taktyki strony rządowej podczas zbliżającej się (lecz jeszcze nie zwołanej) sesji Sejmu.
Jak zawsze będą niespodzianki. Ale codziennie musi być komunikat, iż coś się szykuje w związku z sesją parlamentarną – a godziny lecą.

27-06-26 Hekatomba na szczytach władzy rządowej

Warszawa, 26 sierpnia 1927 r.

Prezydent Rzeczypospolitej Ignacy MOŚCICKI powrócił w godzinach rannych ze Spały i brał udział w uroczystościach wręczenia sztandaru drugiemu Pułkowi Saperów z Jabłonny.
Po południu Pan Prezydent przebywał w prezydium rady ministrów, a następnie odwiedził nie opuszczającego mieszkania wicepremiera Kazimierza BARTLA.
Około godz. 17 Pan Prezydent wyjechał autem z powrotem do Spały.

Prawdziwa hekatomba – Premier na kilkutygodniowym urlopie – nie urlopie w Druskiennikach, wicepremier nie opuszcza mieszkania …. !!!

27-08-10 Marszałek zmęczony na kilka tygodni jedzie do Druskiennik

Warszawa, środa 10 sierpnia 1927 r.

O godz. 11 wieczorem Marszałek PIŁSUDSKI wyjechał na kilkutygodniowy wypoczynek do Druskiennik. We wszystkich sprawach zastępować go będzie wicepremier Kazimierz BARTEL.

27-02-18 Wicepremier BARTEL zatruł się papierosami, a co z innym palaczem - Marszałkiem ?

Warszawa, 18 lutego 1927 r.

Wicepremier Kazimierz BARTEL prawdopodobnie w ciągu kilku dni będzie mógł opuścić łóżko, gdyż nastąpiła znaczna poprawa stanu jego zdrowia.
Profesor BARTEL doznał silnego zatrucia nikotyną, która zaatakowała nerki, musiał więc, na kategoryczne żądanie lekarzy i rodziny, zrzec się na czas dłuższy palenia papierosów.
Wyroby państwowego monopolu tytoniowego coraz częściej reklamowane są takimi spektakularnymi wypadkami zatrucia.
Ciekawe, czy inny nałogowiec – Marszałek PIŁSUDSKI – także preferował papierosy krajowe.

27-02-14 Marszałek dobitnie pokazał kto tu rządzi. Posłowie nie protestowali.

Warszawa, 14 lutego 1927 r.

Sejm przeżył jeden ze swoich przełomowych i wartych zapamiętania dni. Po raz pierwszy na ławach rządowych zasiadł Marszałek Józef PIŁSUDSKI, aktualny premier i minister spraw wojskowych. Na 325 posiedzeniu Sejm głosował poprawki do preliminarza budżetowego na rok 1927/1928 oraz decydował o przyjęciu lub odrzuceniu całości ustawy budżetowej.
Według powszechnie krążących opinii Marszałek PIŁSUDSKI przybył do Sejmu tylko po to, by w razie nie przyjęcia budżetu ogłosić zamkniecie sesji.
Obserwatorzy poczynań sejmu zgodni byli, iż niespodziewana wizyta Marszałka na posiedzeniu spowodowała całkowitą konsternację. Bojowo nastawieni posłowie, bardzo krytycznie oceniający expose wicepremiera Kazimierza BARTLA wygłoszone 11 lutego, zapowiadający odrzucenie budżetu w całości lub co najmniej z poważnymi poprawkami, sprzeciwiający się powstaniu nowego resortu – poczt i telegrafów, na samą wiadomość, iż Marszałek do gmachu sejmowego raczył przybyć i w saloniku czeka na dogodny moment wejścia na salę plenarną spuścili z tonu i zrezygnowali nawet z przedłużania dyskusji na drażliwe tematy. 
(.........)
 
 
 

26-12-28 Bezkrólewie, czyli wicepremier BARTEL na urlopie

WARSZAWA, 28 grudnia 1926 r.

Marszałek PIŁSUDSKI w ciągu dnia urzędował w prezydium rady ministrów, załatwiając szereg spraw bieżących.
Pewne sprawy, które wymagają uzgodnienia z wicepremierem Kazimierzem BARTLEM, przesłane będą przez osobistego sekretarza wicepremiera do Zakopanego.
Powrót wicepremiera BARTLA nastąpi 3 stycznia. Najbliższe posiedzenie rady ministrów odbędzie się prawdopodobnie 5 stycznia.

26-12-27 Premier PIŁSUDSKI zastępcą wicepremiera BARTLA


26-10-01 Strzępy meldunków SŁAWOJA - jak został Ministrem

Warszawa, 1 października 1926 r.

Po przewrocie majowym 1926 roku pełniłem obowiązki komisarza rządu na miasto stołeczne Warszawę.
Minister spraw wewnętrznych (Kazimierz) MŁODZIANOWSKI darzył mię całkowitym swym zaufaniem i gdy podawał się dymisji, w końcu miesiąca września, wezwał mię do siebie.
Oświadczył mi krótko, że zamierza podać się do dymisji wskutek rozdźwięków z większością Sejmu i chce przedstawić mię Komendantowi jako kandydata na ministra po swym ustąpieniu.
Nie przypuszczałem, by z tego wyszło coś realnego, gdy niespodzianie, dnia 1 października, wezwany zostałem w godzinach popołudniowych do Belwederu.
Komendanta nie widziałem już dość dawno, toteż byłem dobrze wzruszony, gdy stary wielki samochód Komisariatu Rządu wtoczył się z chrzęstem na wysypany żwirem dziedziniec Belwederu.
Pan Marszałek przyjął mię w narożnym saloniku, leżącym od strony tarasu za dużym salonem, który znałem z dawnych meldowań się u Komendanta.
Wygląd Pana Marszałka przedstawiał się dobrze. Ubrany był Komendant w kurtkę strzelecką bez odznak i siedział za owalnym stołem w rogu pokoju, stawiając pasjansa.
Pierwszy to raz od czasów brygadowych widziałem Komendanta w zwykłych warunkach bytowania, bez oficjalnego otoczenia, toteż dowód tego zaufania rozrzewniał mię oraz, wyznaję, nawet mi pochlebił.
Pan Marszałek podał mi rękę nad stołem, wskazał ręką krzesło i powiedział bez wstępów: „No więc, zostaniecie ministrem spraw wewnętrznych, bo MŁODZIANOWSKI nie chce już dalej pracować z tym …...Sejmem”.
Siedziałem cicho, czekając, co Komendant powie dalej, gdy jednak milczał, patrząc mi badawczo w oczy, zwróciłem posłusznie uwagę, że z polityką dotychczas się nie stykałem, że są inni koledzy, znający ja lepiej.
Na to Pan Marszałek, śmiejąc się i jakby przyznając mi rację, powiedział: „Nie potrzebna tu polityka. Wszyscy krzyczą, że jesteście administrator, więc dlatego będziecie ministrem. Zameldujecie się u pana Bartla. No, wo widzenia !”
Tu Komendant, jakby znudzony tą rozmową, opuścił głowę i zaczął stawiać pasjansa, nie podając mi ręki na pożegnanie.
Wymeldowałem się i wyszedłem z Belwederu, zdziwiony i tym, że zostałem, ale również i formą, w jakiej to się odbyło.
Przyznam się, że gdym dawniej czytywał w gazetach, że ktoś został ministrem, to przedstawiałem to sobie zupełnie inaczej.
Komendant zaproponował mi „posadę” w ten sposób, jakby uległ tylko „namowom” i „krzykom” innych, a sam był z góry przekonany, że ja na takie stanowisko się nie nadaję.
Co prawda, to w głębi duszy myślałem to samo i ja.
Zameldowałem się, w myśl rozkazu, u premiera BARTLA i na drugi dzień, 2 października, otrzymałem krótkie pismo, zaopatrzone podpisem Pana Prezydenta Rzeczypospolitej i Komendanta, jako Prezesa Rady Ministrów, treści następującej:
Mianuję Pana Ministrem Spraw Wewnętrznych”.
Dnia 3 października złożyłem w ręce Pana Prezydenta przepisaną przysięgę.
Tak to zostałem ministrem.
Wszyscy winszują mi tego „dowodu zaufania” Komendanta …. Oj, oj !!

26-09-21 Premier BARTEL do Druskiennik jak do źródła nieomylności jechał

Warszawa, 21 września 1926 r.
Premier Kazimierz BARTEL w towarzystwie szefa gabinetu ministra spraw wojskowych płk Józefa BECKA udał się do Druskiennik, do odpoczywającego tam Marszałka PIŁSUDSKIEGO, aby zaproponować mu zredukowanie budżetu wojskowego by w pewnej mierze ułagodzić bojowe nastawienie większości stronnictw sejmowych.
Premier BARTEL powróci na posiedzenie Sejmu, które ma odbyć się 23 września.

26-06-04 Prośba o dymisję Marszałka PIŁSUDSKIEGO przyjęta

Dziennik Personalny Ministerstwa Spraw Wojskowych Nr 23 z 18 czerwca 1926 r.

Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej

Do
Pana Marszałka Polski Józefa PIŁSUDSKIEGO
Ministra Spraw Wojskowych
w Warszawie

Przychylając się do przedstawionej mi prośby o dymisję, zwalniam Pana z urzędu Ministra Spraw Wojskowych.
Równocześnie poruczam Panu pełnienie dotychczasowych funkcji, aż do chwili powołania następcy.
Warszawa, dnia 4 czerwca 1926 r.

Prezydent Rzeczypospolitej
(---) Ignacy MOŚCICKI
Prezes Rady Ministrów
(---) Kazimierz BARTEL

26-05-15 Powołanie I Rządu Kazimierza BARTLA

Powołanie pierwszego rządu Kazimierza BARTLA.


Po rezygnacji Prezydenta Stanisława WOJCIECHOWSKIEGO oraz rządu Wincentego Witosa, marszałek Sejmu Maciej RATAJ powołał 15 maja 1926 r. na stanowisko prezesa Rady Ministrów Kazimierza BARTLA (rocznik 1882) ze stronnictwa Klub Pracy, zaufanego człowieka „od czarnej roboty administracyjnej Pana Marszałka PIŁSUDSKIEGO. Rząd miał charakter tymczasowy, gdyż uzgodniono, iż z chwilą wyboru przez Zgromadzenie Narodowe nowego Prezydenta Rzeczypospolitej poda się in gremio do dymisji.
Gabinet powszechnie znany jako „pierwszy rząd BARTLA”. Jego skład:

(............)


26-05-15 Dymisja generała Juliusza MALCZEWSKIEGO

Dziennik Personalny Ministerstwa Spraw Wojskowych Nr 21 z 22 maja 1926 r.

ROZPORZĄDZENIE Prezydenta Rzeczypospolitej

Do
Pana Generała Dywizji Juliusza MALCZEWSKIEGO
Ministra Spraw Wojskowych
w Warszawie

Przychylając się do przedstawionej mi prośby o dymisję, zwalniam Pana z urzędu Ministra Spraw Wojskowych.

Warszawa, dnia 15 maja 1926 r.

W zast. Prezydenta Rzeczypospolitej 
(---) Maciej RATAJ Marszałek Sejmu
Prezes Rady Ministrów 

 
27-05-10 Generał Juliusz MALCZEWSKI mianowany Ministrem Spraw Wojskowych